Historia

Diecezjalny Dom Rekolekcyjny w Ciężkowicach stoi na granicy rezerwatu Skamieniałe Miasto. Wokół nie ma żadnych lokali rozrywkowych, sklepów, gęstej zabudowy. Pustynia, można powiedzieć. W rzeczywistości duchowej oznacza ona możliwość spotkania Boga i siebie.

W 1940 roku ten budynek pierwszy raz zobaczył ks. Władysław Lesiak. Stan jego był opłakany. Nie było okien, drzwi, sufitów. Wyszabrowane było wszystko co się wziąć dało. Myślałem wtedy, że tu byłby uniwersytet ludowy lub dom rekolekcyjny wspominał ks. Lesiak w latach 60-tych XX wieku.

Po wojnie, z poparciem bp. Jana Stepy udało się ks. Lesiakowi kupić budynek od związku zawodowego pracowników ubezpieczeń społecznych. I stworzył tu ośrodek, który dla wielu stał się najlepszym ubezpieczeniem życia duchowego. Łatwo nie było. Pesymiści cały czas tylko krakali, że dom rekolekcyjny w tych czasach się nie utrzyma, że najwyżej dwa lata będzie istniał, że szkoda na ten cel pieniędzy i całego kłopotu wspominał ks. Lesiak. Na szczęście mylili się.

Pierwsze rekolekcje odbyły się tu w lutym 1948 roku. Rok później zaczęły się regularne spotkania diecezjalne mówi dzisiejszy dyrektor, ks. Bogdan Kwiecień. W pierwszych 25 latach istnienia domu, odbyło się w nim 1321 serii rekolekcji zamkniętych, w których wzięło udział 85202 osoby. Dom działa od ponad 60 lat, mimo, że przez wszystkie lata niechętnych mu pesymistów nie brakowało. Jak na 60-latka, który mógłby wybierać się na emeryturę, ośrodek ma się nadzwyczaj dobrze.

Przez kilka dziesięcioleci wiele się pozmieniało. Przede wszystkim warunki, które dom stwarza. Dziś może przyjąć jednorazowo pod dach 120-130 osób, które zamieszkają w 2-3 i 4 osobowych pokojach. Łazienki znajdują się na korytarzach. To i tak jest pewien luksus. Bywała tu moja mama, a potem ja sam, jako chłopak. Wody nie było, z toaletami też było kiepsko, a mimo to, bardzo dobrze wspominam ten dom z dawnych lat mówi ks. Krzysztof Pasyk, dziś proboszcz w Niecieczy. Podniesienie standardów to był wymóg czasu. Do Ciężkowic przyjeżdża młodzież, ale i całe rodziny. Dla wielu z nich czas rekolekcji to także swoisty urlop. Trzeba było stworzyć warunki, w których trochę odpoczną mówi ks. Kwiecień. Mimo to dom nie oferuje luksusów. Nikomu to nie przeszkadza. Uczestnicy, jeżeli chodzi o kwestie bytowe chcą trzech rzeczy: żeby w domu było ciepło, żeby była ciepła woda i żeby nie byli głodni mówi ks. Kwiecień. I dom to zapewnia. W dużej mierze jest to zasługą rodzin z Domowego Kościoła, które włożyły w remonty i lifting domu mnóstwo własnej pracy. Choćby nie było łóżek, i trzeba było spać na materacu, to i tak bym tu chętnie przyjeżdżał. W Ciężkowicach akurat warunki bytowe nie mają najmniejszego znaczenia deklaruje jeden z uczestników.

Charakterystyczną cechą tego domu, jest to, że jest domowy. Całe wakacje odbywają się tu rekolekcje rodzin Ruchu Światło-Życie. Dzięki temu, że mamy te 4- osobowe i większe pokoje, jedna rodzina zajmuje jedno pomieszczenie. Czasem z zadowoleniem mówią, że przez cały rok nie mają takiej możliwości bycia razem ze sobą, zintegrowania się, jak w ciągu 2 tygodni spędzonych u nas opowiada s. Halina, jedna z 3 służebniczek dębickich posługujących w ośrodku. Uczestnicy rekolekcji włączają się w codzienną rzeczywistość tego domu. To działa tak, jak w rodzinie. Na przykład po posiłkach pomagają zrobić porządek. To cenne doświadczenie, bo ćwiczenia duchowe prowadzą do zmiany, otwarcia się na drugiego człowieka, na służbę dodaje s. Marcelia, przełożona miejscowej wspólnoty sióstr. Paweł Śliwa na różnych formach rekolekcyjnych ćwiczeń był w Ciężkowicach ze 20 razy. Jak pojadę i tam jestem, to nie bardzo chce mi się wracać. Wiele osób, tak jak ja, czuje, że to nasz dom mówi. Tyle, że coraz trudniej się do niego dostać. Nie mamy tzw. otwartych terminów rekolekcji. Przyjmujemy tylko całe grupy, ale w tym roku brak wolnych terminów pokazuje s. Halina stojąc przy tablicy z kalendarzem kompletnie zapełnionej kolorowymi pinezkami. Jak co roku przyjadą tu m.in. rodziny ze Śląska, Warmii, Pomorza.

W ciężkowickim domu czuć obecność Pana Boga. Bez wątpienia atmosferę tego miejsca budują modlitwy, duchowe przemiany, które ludzie tu przeżyli i którymi przesiąkły ściany kaplicy i całego domu uważa s. Katarzyna, jedna z posługujących tutaj sióstr. Zdarza się, że przyjeżdżają tu emeryci obejrzeć jeszcze raz miejsce, w którym byli przed laty. Moi rodzice do dziś wspominają dni skupienia, na których byli osobno, jako młodzieniec i panna uśmiecha się s. Marcelia. Ten ośrodek ważny jest również dla s. Haliny. Na początku lat 90. mój proboszcz, ks. Dylowicz zachęcił mnie, bym wybrała się na dni skupienia dla młodzieży pracującej. W Ciężkowicach spotkałam siostry służebniczki. Po roku wstąpiłam do postulatu opowiada. Do Ciężkowic wróciła w 2005 roku. Jak inne siostry, cały personel, otwiera się na wszystkich gości. Wie, jakie to może być ważne. Ludzie to ogromny potencjał tego domu. Jako katecheta chętnie posyłałem tu młodzież, bo wiedziałem, gdzie i do kogo jadą, że tu się dobrze nimi zajmą, że panujące tu zasady zostawią pozytywny, trwały i dobry ślad. Tak było. I jest nadal chwali ks. Pasyk.

Kiedy trzeba było wybić dodatkowe drzwi do kuchni, przekuwaliśmy się długo przez twardy, lity kamień wspomina ks. Bogdan Kwiecień. Ciężkowicki dom stoi bowiem na skale, a skała to przecież Piotr, opoka. Trudno o lepszy wzór dla tych, którzy odbywają ćwiczenia duchowe.

Drewniany dom wraz z przyległymi terenami tworzy siedmiohektarowy kompleks rekreacyjny z placem zabaw dla dzieci, alejkami spacerowymi i boiskiem do siatkówki. Z tyłu domu znajduje się miejsce na wspólne grillowanie. W domu jest kaplica, dwie sale konferencyjne, duża jadalnia i dobre warunki noclegowe.

Mimo przeobrażeń, jakie przeszedł Dom w ostatnich latach, nie stracił nic ze swego charakteru, nie zagubił atmosfery i tradycji diecezjalnego ośrodka rekolekcyjnego. Dzięki panującej tu atmosferze można ze spokojem zagłębić się w modlitwę i kontemplację oraz zastanowić nad własnym życiem.

Jest to streszczenie artykułu pochodzącego z archiwum Gościa Niedzielnego.